Ojj, ten
czas tak leci, ciągły ruch, bieganina, praca, zajęcia.. nawet czasu nie miałam,
by napisać co i jak, a działo się, ojj działo.
Już trochę
minęło odkąd wróciliśmy z wczasów. Fajnie było, co nie Natuli? Morze, plaża,
zapach smażonej rybki unoszący się w całym Kołobrzegu... achh
W co trudno
mi jeszcze uwierzyć, to pogodę mieliśmy wyjątkowo udaną w tym roku, prawda? Na
całe dwa tygodnie popadało nam może ze trzy razy... ale i tak wówczas
zorganizowaliśmy sobie zajęcia, podeszczowy spacerek po plaży celem nawdychania
się jodu ;), spacer na molo, do centrum, itp.
Utkwiła mi w
pamięci Twoja reakcja na piasek :) gdybyś mógł, to przeszedłbyś plażę na
rzęsach, by przypadkiem nie dotknąć swoim (nad)wrażliwym ciałkiem piachu :D
Ale
wzięliśmy Cię sposobem, wybudowana twarz z piasku pozwoliła na pokazywanie : „a
tu jest oczko”, „a tutaj nosek”, „ a tutaj jest buzia” – wpierw bawiłeś się w
słuchacza, później zacząłeś poważniej studiować tę piaskową buźkę za pomocą rąk
mamy ;), po czym doszedłeś do wniosku, że nic tak nie kształci, jak
doświadczenie i wpadłeś łapkami w piach :) od tej pory plaża była Twoja :)
I ten błysk
w oczach, gdy szliśmy do morza.. gdy fale Cię atakowały, Twoja radość, taka nie
tłumiona niczym, czysta i szczera. Uwielbiałam patrzeć na Twojego buziaka
zadowolonego gdy stałeś i czekałeś na falę. Gdybyś umiał biegać (na nóżkach,
nie na czworakach - bo ten sposób „biegania” masz opanowany do perfekcji),
podejrzewam, że sprintem pokonałbyś odległość od kocyka do morza...
Miałeś swoje
mini morze – tatuś przyniósł w wiaderku wodę z morza do małego baseniku w
cieniu na plaży, woda się fajnie nagrzała od słoneczka i mogłeś taplać się
godzinami :).
A pamiętasz
jak Igor (pozdrawiamy :))) ) złowił maleńką rybkę i przyniósł ją do Twojego
baseniku, byś się mógł pobawić?? :))) Dobrze, że Animalsi tego nie widzieli ;))
po chwili rybka trafiła do morza i popłynęła czem prędzej do swoich kompanów
;))
Dużo by
pisać Natulki, prawda? Byliśmy także w Zieleniewie, gdzie jest Wioska z
Dzikiego Zachodu.
Niestety
troszkę nie w tych godzinach trafiliśmy, ale i tak skorzystaliśmy. Przede
wszystkim Mini-Zoo :) Koniki, lamy, zebry, świnki
wietnamki, wielbłąd, dużo różnego ptactwa, m.in. paw, kaczki, gąski oraz
króliczki i małpki z mniejszych zwierzątek. Ojjj było oglądania - buziak
zadowolony :)
No cóż tu
więcej pisać – wyjazd bardzo udany, stołowaliśmy się w stołówce, gdzie pysznie
gotowali, do tego lodyyyyy, rybka smażona, grillowane kolacje, czas
zatrzymany…. I co najważniejsze, katar Ci minął :D - wreszcie, bo jak w grudniu
się przyplątał, tak minął dopiero po 7 miesiącach… trzeba było jechać go leczyć
aż 700 km, ale warto było :)
W ostatnim
dniu trochę padało, więc nie było łez przy pakowaniu, dwa tygodnie zleciały, ale już odliczamy czas do kolejnego lata, co nie??
Ciocia Jola obiecała nas znów ugościć, za to będziemy wdzięczni :)
Morze,
morze… może za rok będziesz samodzielnie do morza szedł, Natulki, już się doczekać
nie mogę następnego lata :*
Ale urlop
przede wszystkim spędziliśmy sympatycznie za sprawą wspaniałych ludzi, z
którymi mieliśmy okazję pobyć na plaży, przed domkiem, na spacerach.
Pozdrawiamy
Jolę, która wynajmowała nam pokój, doradziła gdzie warto pójść, gdzie zjeść, co
omijać ;) :* Buziaczki także dla Justunki i jej 12 syna Igora, z którymi miło
spędziliśmy pierwszy tydzień urlopu, wspólny grill, zakupy, spacery, pobyty na
plaży itp. W drugim tygodniu czas urozmaicali nam Madzia z mężem Sławkiem i
synem Adamem, dzięki nim nie było nudów w ciepłe wieczory i mieliśmy miłe
towarzystwo na plaży :* do zabawy włączyli się także kuzyn Twojego tatusia
Natanielku, wujek Edek z ciocią Olgą i małym Bartoszkiem, oraz rodzice cioci
Olgi.
Wszystkich
serdecznie pozdrawiamy. Mamy nadzieję, że w przyszłym roku
uda się nam znowu w tak doborowym towarzystwie spędzić czas w Kołobrzegu u
(oby, oby) Joli :* (teraz to już nas zna, nie wiem czy będzie taka chętna na
przyszły rok ;)) )
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz