Historia Natanielka

piątek, 30 lipca 2010

Nataniel wczasowicz



Ojj, ten czas tak leci, ciągły ruch, bieganina, praca, zajęcia.. nawet czasu nie miałam, by napisać co i jak, a działo się, ojj działo.

Już trochę minęło odkąd wróciliśmy z wczasów. Fajnie było, co nie Natuli? Morze, plaża, zapach smażonej rybki unoszący się w całym Kołobrzegu... achh
W co trudno mi jeszcze uwierzyć, to pogodę mieliśmy wyjątkowo udaną w tym roku, prawda? Na całe dwa tygodnie popadało nam może ze trzy razy... ale i tak wówczas zorganizowaliśmy sobie zajęcia, podeszczowy spacerek po plaży celem nawdychania się jodu ;), spacer na molo, do centrum, itp.

Utkwiła mi w pamięci Twoja reakcja na piasek :) gdybyś mógł, to przeszedłbyś plażę na rzęsach, by przypadkiem nie dotknąć swoim (nad)wrażliwym ciałkiem piachu :D
Ale wzięliśmy Cię sposobem, wybudowana twarz z piasku pozwoliła na pokazywanie : „a tu jest oczko”, „a tutaj nosek”, „ a tutaj jest buzia” – wpierw bawiłeś się w słuchacza, później zacząłeś poważniej studiować tę piaskową buźkę za pomocą rąk mamy ;), po czym doszedłeś do wniosku, że nic tak nie kształci, jak doświadczenie i wpadłeś łapkami w piach :) od tej pory plaża była Twoja :)
I ten błysk w oczach, gdy szliśmy do morza.. gdy fale Cię atakowały, Twoja radość, taka nie tłumiona niczym, czysta i szczera. Uwielbiałam patrzeć na Twojego buziaka zadowolonego gdy stałeś i czekałeś na falę. Gdybyś umiał biegać (na nóżkach, nie na czworakach - bo ten sposób „biegania” masz opanowany do perfekcji), podejrzewam, że sprintem pokonałbyś odległość od kocyka do morza... 
Miałeś swoje mini morze – tatuś przyniósł w wiaderku wodę z morza do małego baseniku w cieniu na plaży, woda się fajnie nagrzała od słoneczka i mogłeś taplać się godzinami :). 
A pamiętasz jak Igor (pozdrawiamy :))) ) złowił maleńką rybkę i przyniósł ją do Twojego baseniku, byś się mógł pobawić?? :))) Dobrze, że Animalsi tego nie widzieli ;)) po chwili rybka trafiła do morza i popłynęła czem prędzej do swoich kompanów ;))
Dużo by pisać Natulki, prawda? Byliśmy także w Zieleniewie, gdzie jest Wioska z Dzikiego Zachodu.
Niestety troszkę nie w tych godzinach trafiliśmy, ale i tak skorzystaliśmy. Przede wszystkim Mini-Zoo :) Koniki, lamy, zebry, świnki wietnamki, wielbłąd, dużo różnego ptactwa, m.in. paw, kaczki, gąski oraz króliczki i małpki z mniejszych zwierzątek. Ojjj było oglądania - buziak zadowolony :)
 
No cóż tu więcej pisać – wyjazd bardzo udany, stołowaliśmy się w stołówce, gdzie pysznie gotowali, do tego lodyyyyy, rybka smażona, grillowane kolacje, czas zatrzymany…. I co najważniejsze, katar Ci minął :D - wreszcie, bo jak w grudniu się przyplątał, tak minął dopiero po 7 miesiącach… trzeba było jechać go leczyć aż 700 km, ale warto było :)
W ostatnim dniu trochę padało, więc nie było łez przy pakowaniu, dwa tygodnie zleciały, ale już odliczamy czas do kolejnego lata, co nie?? Ciocia Jola obiecała nas znów ugościć, za to będziemy wdzięczni :)

Morze, morze… może za rok będziesz samodzielnie do morza szedł, Natulki, już się doczekać nie mogę następnego lata :*

Ale urlop przede wszystkim spędziliśmy sympatycznie za sprawą wspaniałych ludzi, z którymi mieliśmy okazję pobyć na plaży, przed domkiem, na spacerach.
Pozdrawiamy Jolę, która wynajmowała nam pokój, doradziła gdzie warto pójść, gdzie zjeść, co omijać ;) :* Buziaczki także dla Justunki i jej 12 syna Igora, z którymi miło spędziliśmy pierwszy tydzień urlopu, wspólny grill, zakupy, spacery, pobyty na plaży itp. W drugim tygodniu czas urozmaicali nam Madzia z mężem Sławkiem i synem Adamem, dzięki nim nie było nudów w ciepłe wieczory i mieliśmy miłe towarzystwo na plaży :* do zabawy włączyli się także kuzyn Twojego tatusia Natanielku, wujek Edek z ciocią Olgą i małym Bartoszkiem, oraz rodzice cioci Olgi.
Wszystkich serdecznie pozdrawiamy. Mamy nadzieję, że w przyszłym roku uda się nam znowu w tak doborowym towarzystwie spędzić czas w Kołobrzegu u (oby, oby) Joli :* (teraz to już nas zna, nie wiem czy będzie taka chętna na przyszły rok ;)) )
Dziękujemy :*


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz