Nataniel z gratisem - trochę przewrotnie brzmi... ale od początku
6 czerwca 2008
roku o godzinie 16:50 urodziłeś się nasz syneczku.
Poród nie był łatwy,
skończył się cesarskim cięciem, ponieważ spadało Ci tętno poniżej 50.
Tak na prawdę, to nie wiedziałam co się dzieje, lekarze zdenerwowani,
pielęgniarki mnie zagadywały.. "ma Pani synka", ale nie słyszałam
Twojego pierwszego krzyku, nie pokazano mi Ciebie, nie przyłożono mi Cię
do twarzy.. po operacji zostałam przewieziona do sali, gdzie czekał na
mnie Twój tato. Cały poród oglądał zza szyby i opowiedział mi co się
działo.
Po urodzeniu nie oddychałeś kochanie, nie było akcji serduszka,
stąd ten popłoch.. Musiałeś być reanimowany.. było więc sztuczne oddychanie, masaż serduszka... udało się i zacząłeś
samodzielnie oddychać.
Na
następny dzień z rana po "pionizacji" doczłapałam do sali, w
której leżałeś w inkubatorze. Ważyłeś 2.950 i miałeś całe 54 cm długości
:-)
Podeszłam pod inkubator i zrobiło mi się dziwnie.. nie wiem dlaczego. . Podeszła pielęgniarka i popatrzyła na mnie.
-czy on jest zdrowy? zapytałam. Ale pielęgniarka tylko się uśmiechnęła i wyszła. Już wiedziałam, że coś jest nie tak.
Po
paru godzinach przyszła neonatolog i zapytała dlaczego płakałam nad
inkubatorem. Myślę, że miała nadzieję, że się domyśliłam.. ale niestety
( )
Powiedziała, że masz zbyt dużą główkę w stosunku do klatki piersiowej
(36cm/32cm), że miałeś wylew krwi okołoporodowy II stopnia do mózgu i
teraz trzeba mieć nadzieję, że krwiaczki się wchłoną. W Twojej krwi była
bardzo mała ilość płytek.. powiedziała także, że będę musiała mieć dużo
cierpliwości dla Ciebie, że czasem tacy ludzie w końcu trafiają do
specjalnych domów pomocy. Nie wiedziałam o czym ona mówi...
Zagadnęła
także o USG serduszka, które miałeś mieć zrobione w najbliższym czasie i
obiecała załatwić Ci miejsce w Centrum Zdrowia Dziecka w Katowicach, w celu
szczegółowych badań pod kątem kardiologicznym, neurologicznym i
genetycznym. Na skierowaniu napisała "podejrzenie zespołu genetycznego",
bo jak powiedziała, coś napisać trzeba..
W inkubatorze leżałeś kochanie apatyczny, nie upominałeś się o jedzenie, nie płakałeś, byłeś taki maleńki...
W sobotę wybraliśmy Ci imię "Nataniel", po wielu godzinach w końcu się zdecydowaliśmy i oficjalnie dostałeś imię :-)
W
niedzielę zostałam wypisana do domu, a Ty Skarbie nadal zostałeś w
inkubatorze do czasu transportu do Katowic. Jeździliśmy do Ciebie z
tatą codziennie z butelką odciągniętego pokarmu.. Staliśmy przez dwie
godziny nad inkubatorem (wyznaczone odgórnie godziny odwiedzin) i patrzyliśmy.. byłeś taki kochany, malutki,
niewinny i bezbronny....
W
piątek 13 czerwca przyjechaliśmy po raz kolejny z butelką, a Ciebie
przygotowywano do transportu.. wtedy po raz pierwszy pielęgniarka dała
mi Cię na ręce (w końcu miałeś już tydzień).. taka wzruszająca chwila..
po 2 minutach jednak mi Cię zabrała, bo karetka przyjechała.. Zostałeś
zabrany do Katowic.
Patrzyliśmy na odjeżdżającą karetkę...
W dziwnych nastrojach wracaliśmy do domu.
15
czerwca w Katowicach przyszła pani doktor i powiedział, że będzie Ci
robiła USG serca. Czekaliśmy dwie godziny i ciągle nie mogliśmy się
doczekać. W końcu poszliśmy do gabinetu.. pani doktor widzą, że my nadal
"nieświadomi" poprosiła nas do środka w celu podpisania dokumentów.
Wtedy też zadała nam, w bardzo jednak delikatny sposób, cios nożem w plecy.. powiedziała, że podejrzewa u Ciebie zespół Downa.
Nie
wiem co dalej mówiła, bo zaczęłam płakać ... w tym momencie poczułam,
jak tracę grunt pod nogami. (takich uczuć nie da się kontrolować, wybacz
Skarbie, że tak się czułam..)
Miałeś 10 dni, a więc 10 dni żyliśmy w błogiej nieświadomości...
Pani
doktor była bardzo miła, pocieszała, głaskała. Poszliśmy zrobić USG
serduszka. Nie wykazało nic niepokojącego prócz inaczej zbudowanych
zastawek, małego VSD i FoA.
Pokazała nam cechy fenotypowe u Ciebie kochanie, bruzdę na rączkach, na stópkach, zmarszczkę nakątną, skośne oczka..
Było nam bardzo smutno, nie mieliśmy sił się powstrzymywać przed smutkiem i żalem.
W domu z Twoim tatą zasiedliśmy przed komputerem w poszukiwaniu informacji o zD.
Coraz
mniejsze szanse były na pomyłkę pani doktor. Gdy na następny dzień
pojechaliśmy do Ciebie i przyjrzeliśmy się, nie mieliśmy
wątpliwości. Masz zespół Downa! Cech fenotypowych było zbyt dużo jak na
pomyłkę..
Nie mogłam
uwierzyć, że to właśnie mnie, a raczej Tobie synku, się to "trafiło",
dlaczego???? to pytanie mam w głowie do dziś i do dziś nie znam na nie
odpowiedzi.
ZD to ruletka, może się zdarzyć każdemu, więc dlaczego właśnie nam?
Przez
kilka pierwszych dni ciągle płakałam, w drodze do szpitala, nad
inkubatorem, w drodze powrotnej, w domu nie mogłam sobie znaleźć
miejsca, w nocy nie spałam.
Ból był niemal fizyczny... pewnie cały blok słyszał jak płakałam ;-)
Twój
tata szybko się oswoił z nową sytuacją.. Powiedział mi, że ojciec musi
wypłakać wiadro łez, a matka wannę. W moim przypadku (mam wrażenie), był
to cały basen, by nie pokusić się o zalew...
Miałam
problem wyjść z domu do sklepu, znajomi pytali gdzie maluszek, dlaczego
bez wózka.. a ja płakałam, nie umiałam o tym mówić..
wszędzie
widziałam kobiety z małymi dziećmi, artykuły dla dzieci, kobiety w
ciąży.. nie potrafiłam patrzeć. Było mi tak bardzo źle, że aż trudno to
opisać.
Cały ten cyrk trwał
dwa tygodnie. Twój tata szedł do pracy, a ja płakałam. . Marzyłam o
nocy, by odpocząć od tych wszystkich myśli, od tego okrutnego bólu i
wszystkich łez. Noc przychodziła, ale co z tego.. . też nie
odpoczywałam, mózg przetwarzał informacje z całego dnia, a pierwsza myśl po przebudzeniu, to zD i od razu łzy.
Marzyłam, by
to wszystko okazało się tylko snem, że obudzę się w końcu i będzie tak
jak sobie wymarzyłam, że obok mnie będzie śliczny i zdrowy dzidziuś...Popołudniami jeździliśmy do Ciebie, na chwilę było dobrze, gdy patrzyliśmy na Twoją malutką osóbkę.
Przełomem
był dzień 25 czerwca, kiedy to dostałam telefon od Twojego lekarza
prowadzącego, że możemy Cię zabrać do domu. Jadąc do Katowic po Ciebie, byliśmy tacy szczęśliwi :-)
Od tej pory wiele się zmieniło, nie było czasu na łzy, na rozpacz, od tego momentu nasza trójka zaczęła nowy etap życia.
Jak na butelkowca (w inkubatorze byłeś karmiony butelką), szybko zajarzyłeś co dobre i na czym polega ssanie piersi..
Rozmyślam
o tym, co było trochę ponad półtora roku temu i nie mogę uwierzyć, że
ten czas tak zleciał... tyle się zmieniło, nasze życie, nasze myślenie..
dostaliśmy porządnego kopa w tyłek :-) spokornieliśmy... tuż po
diagnozie widziałam tylko zD..
teraz
jesteś przede wszystkim Ty, Natanielku, mały chłopczyk, który ma swoje
humorki, śliczny uśmiech i który jesteś naszą małą, kochaną mądralką.
Ta
swego rodzaju żałoba tuż po porodzie, była nam potrzebna. Trzeba było
wypłakać się, wykrzyczeć i wycierpieć, by być w tym miejscu, w którym
dziś jesteśmy.
Tak
więc ten tytułowy gratis, to dodatkowy chromom, który Natuśku dostałeś w
prezencie od dowcipnej natury.. Jeden mały chromosom, a tyle namącił i
zmienił..
Nie zmienił jednak wielkiej miłości do Ciebie
Śliczny chłopak, niech się Wam zdrowo chowa i wyrośnie na samodzielnego mężczyznę. Znam taki przypadek, oczywiście jest to samodzielność do pewnego stopnia, ale chylę czoła przed matka tego mężczyzny (wychowała go sama). Wy na szczęscie macie siebie nawzajem i trzymam za Was kciuki.
OdpowiedzUsuńkasia
Dziękuję bardzo za miły komentarz :)
OdpowiedzUsuńdla nas samodzielność Natiego jest sprawą priorytetową... a co z tego nam wyjdzie, czas pokaże.. jesteśmy jednak dobrej myśli :)
pozdrawiam serdecznie i życzę wszystkiego dobrego :)
S.
Czytając Waszą historię bardzo się wzruszyłam. My też dowiedzieliśmy się o zD u naszego synka dość późno (po 7 dniach) - towarzyszyły nam podobne emocje. Pozdrawiam - Agata
OdpowiedzUsuńTaki niespodziewany pakiecik zazwyczaj jest powodem szoku... co zrobić, dostajemy zupełnie coś innego, niż się spodziewaliśmy, a że wszystko dzieje się ekspresowo, trudno odnaleźć pozytywne emocje.. tak więc, na wszystko trzeba czasu, czasu, czasu... a później to już z górki leci, prawda? Buziaki dla Piotrusia? :*
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń