Historia Natanielka

piątek, 19 lutego 2010

Nataniel z gratisem

Nataniel z gratisem - trochę przewrotnie brzmi... ale od początku


6 czerwca 2008 roku o godzinie 16:50 urodziłeś się nasz syneczku. 

Poród nie był łatwy, skończył się cesarskim cięciem, ponieważ spadało Ci tętno poniżej 50. Tak na prawdę, to nie wiedziałam co się dzieje, lekarze zdenerwowani, pielęgniarki mnie zagadywały.. "ma Pani synka", ale nie słyszałam Twojego pierwszego krzyku, nie pokazano mi Ciebie, nie przyłożono mi Cię do twarzy.. po operacji zostałam przewieziona do sali, gdzie czekał na mnie Twój tato. Cały poród oglądał zza szyby i opowiedział mi co się działo. 

Po urodzeniu nie oddychałeś kochanie, nie było akcji serduszka, stąd ten popłoch.. Musiałeś być reanimowany.. było więc sztuczne oddychanie, masaż serduszka... udało się i zacząłeś samodzielnie oddychać.

Na następny dzień z rana po "pionizacji" doczłapałam do sali, w której leżałeś w inkubatorze. Ważyłeś 2.950 i miałeś całe 54 cm długości :-)



Podeszłam pod inkubator i zrobiło mi się dziwnie.. nie wiem dlaczego. . Podeszła pielęgniarka i popatrzyła na mnie.
-czy on jest zdrowy? zapytałam. Ale pielęgniarka tylko się uśmiechnęła i wyszła. Już wiedziałam, że coś jest nie tak. 

Po paru godzinach przyszła neonatolog i zapytała dlaczego płakałam nad inkubatorem. Myślę, że miała nadzieję, że się domyśliłam.. ale niestety (  oczko ) Powiedziała, że masz zbyt dużą główkę w stosunku do klatki piersiowej (36cm/32cm), że miałeś wylew krwi okołoporodowy II stopnia do mózgu i teraz trzeba mieć nadzieję, że krwiaczki się wchłoną. W Twojej krwi była bardzo mała ilość płytek.. powiedziała także, że będę musiała mieć dużo cierpliwości dla Ciebie, że czasem tacy ludzie w końcu trafiają do specjalnych domów pomocy. Nie wiedziałam o czym ona mówi... 

Zagadnęła także o USG serduszka, które miałeś mieć zrobione w najbliższym czasie i obiecała załatwić Ci miejsce w Centrum Zdrowia Dziecka w Katowicach, w celu szczegółowych badań pod kątem kardiologicznym, neurologicznym i genetycznym. Na skierowaniu napisała "podejrzenie zespołu genetycznego", bo jak powiedziała, coś napisać trzeba..
W inkubatorze leżałeś kochanie apatyczny, nie upominałeś się o jedzenie, nie płakałeś, byłeś taki maleńki...
W sobotę wybraliśmy Ci imię "Nataniel", po wielu godzinach w końcu się zdecydowaliśmy i oficjalnie dostałeś imię :-)



W niedzielę zostałam wypisana do domu, a Ty Skarbie nadal zostałeś w inkubatorze do czasu transportu do Katowic. Jeździliśmy do Ciebie z tatą codziennie z butelką odciągniętego pokarmu.. Staliśmy przez dwie godziny nad inkubatorem (wyznaczone odgórnie godziny odwiedzin) i patrzyliśmy.. byłeś taki kochany, malutki, niewinny i bezbronny....

W piątek 13 czerwca przyjechaliśmy po raz kolejny z butelką, a Ciebie przygotowywano do transportu.. wtedy po raz pierwszy pielęgniarka dała mi Cię na ręce (w końcu miałeś już tydzień).. taka wzruszająca chwila.. po 2 minutach jednak mi Cię zabrała, bo karetka przyjechała.. Zostałeś zabrany do Katowic.
Patrzyliśmy na odjeżdżającą karetkę...
W dziwnych nastrojach wracaliśmy do domu.

15 czerwca w Katowicach przyszła pani doktor i powiedział, że będzie Ci robiła USG serca. Czekaliśmy dwie godziny i ciągle nie mogliśmy się doczekać. W końcu poszliśmy do gabinetu.. pani doktor widzą, że my nadal "nieświadomi" poprosiła nas do środka w celu podpisania dokumentów.
Wtedy też zadała nam, w bardzo jednak delikatny sposób, cios nożem w plecy.. powiedziała, że podejrzewa u Ciebie zespół Downa.
Nie wiem co dalej mówiła, bo zaczęłam płakać ... w tym momencie poczułam, jak tracę grunt pod nogami. (takich uczuć nie da się kontrolować, wybacz Skarbie, że tak się czułam..)
Miałeś 10 dni, a więc 10 dni żyliśmy w błogiej nieświadomości... 
Pani doktor była bardzo miła, pocieszała, głaskała. Poszliśmy zrobić USG serduszka. Nie wykazało nic niepokojącego prócz inaczej zbudowanych zastawek, małego VSD i FoA.
Pokazała nam cechy fenotypowe u Ciebie kochanie, bruzdę na rączkach, na stópkach, zmarszczkę nakątną, skośne oczka..
Było nam bardzo smutno, nie mieliśmy sił się powstrzymywać przed smutkiem i żalem.

W domu z Twoim tatą zasiedliśmy przed komputerem w poszukiwaniu informacji o zD.
Coraz mniejsze szanse były na pomyłkę pani doktor. Gdy na następny dzień pojechaliśmy do Ciebie i przyjrzeliśmy się, nie mieliśmy wątpliwości. Masz zespół Downa! Cech fenotypowych było zbyt dużo jak na pomyłkę..
Nie mogłam uwierzyć, że to właśnie mnie, a raczej Tobie synku, się to "trafiło", dlaczego???? to pytanie mam w głowie do dziś i do dziś nie znam na nie odpowiedzi.
ZD to ruletka, może się zdarzyć każdemu, więc dlaczego właśnie nam?

Przez kilka pierwszych dni ciągle płakałam, w drodze do szpitala, nad inkubatorem, w drodze powrotnej, w domu nie mogłam sobie znaleźć miejsca, w nocy nie spałam.
Ból był niemal fizyczny... pewnie cały blok słyszał jak płakałam ;-) 
Twój tata szybko się oswoił z nową sytuacją.. Powiedział mi, że ojciec musi wypłakać wiadro łez, a matka wannę. W moim przypadku (mam wrażenie), był to cały basen, by nie pokusić się o zalew...  oczko 

Miałam problem wyjść z domu do sklepu, znajomi pytali gdzie maluszek, dlaczego bez wózka.. a ja płakałam, nie umiałam o tym mówić..
wszędzie widziałam kobiety z małymi dziećmi, artykuły dla dzieci, kobiety w ciąży.. nie potrafiłam patrzeć. Było mi tak bardzo źle, że aż trudno to opisać.
Cały ten cyrk trwał dwa tygodnie. Twój tata szedł do pracy, a ja płakałam. . Marzyłam o nocy, by odpocząć od tych wszystkich myśli, od tego okrutnego bólu i wszystkich łez. Noc przychodziła, ale co z tego.. . też nie odpoczywałam, mózg przetwarzał informacje z całego dnia, a pierwsza myśl po przebudzeniu, to zD i od razu łzy.

Marzyłam, by to wszystko okazało się tylko snem, że obudzę się w końcu i będzie tak jak sobie wymarzyłam, że obok mnie będzie śliczny i zdrowy dzidziuś...Popołudniami jeździliśmy do Ciebie, na chwilę było dobrze, gdy patrzyliśmy na Twoją malutką osóbkę.

Przełomem był dzień 25 czerwca, kiedy to dostałam telefon od Twojego lekarza prowadzącego, że możemy Cię zabrać do domu. Jadąc do Katowic po Ciebie, byliśmy tacy szczęśliwi :-) 

Od tej pory wiele się zmieniło, nie było czasu na łzy, na rozpacz, od tego momentu nasza trójka zaczęła nowy etap życia.
Jak na butelkowca (w inkubatorze byłeś karmiony butelką), szybko zajarzyłeś co dobre i na czym polega ssanie piersi..

Rozmyślam o tym, co było trochę ponad półtora roku temu i nie mogę uwierzyć, że ten czas tak zleciał... tyle się zmieniło, nasze życie, nasze myślenie.. dostaliśmy porządnego kopa w tyłek :-) spokornieliśmy... tuż po diagnozie widziałam tylko zD..
teraz jesteś przede wszystkim Ty, Natanielku, mały chłopczyk, który ma swoje humorki, śliczny uśmiech i który jesteś naszą małą, kochaną mądralką.
Ta swego rodzaju żałoba tuż po porodzie, była nam potrzebna. Trzeba było wypłakać się, wykrzyczeć i wycierpieć, by być w tym miejscu, w którym dziś jesteśmy.


Tak więc ten tytułowy gratis, to dodatkowy chromom, który Natuśku dostałeś w prezencie od dowcipnej natury.. Jeden mały chromosom, a tyle namącił i zmienił..
Nie zmienił jednak wielkiej miłości do Ciebie serce

5 komentarzy:

  1. Śliczny chłopak, niech się Wam zdrowo chowa i wyrośnie na samodzielnego mężczyznę. Znam taki przypadek, oczywiście jest to samodzielność do pewnego stopnia, ale chylę czoła przed matka tego mężczyzny (wychowała go sama). Wy na szczęscie macie siebie nawzajem i trzymam za Was kciuki.
    kasia

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję bardzo za miły komentarz :)
    dla nas samodzielność Natiego jest sprawą priorytetową... a co z tego nam wyjdzie, czas pokaże.. jesteśmy jednak dobrej myśli :)
    pozdrawiam serdecznie i życzę wszystkiego dobrego :)
    S.

    OdpowiedzUsuń
  3. Czytając Waszą historię bardzo się wzruszyłam. My też dowiedzieliśmy się o zD u naszego synka dość późno (po 7 dniach) - towarzyszyły nam podobne emocje. Pozdrawiam - Agata

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taki niespodziewany pakiecik zazwyczaj jest powodem szoku... co zrobić, dostajemy zupełnie coś innego, niż się spodziewaliśmy, a że wszystko dzieje się ekspresowo, trudno odnaleźć pozytywne emocje.. tak więc, na wszystko trzeba czasu, czasu, czasu... a później to już z górki leci, prawda? Buziaki dla Piotrusia? :*

      Usuń
  4. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń