Tym razem pojawiła się wysypka... która, jak tylko się wykluła, odblokowała chęci pożarcia wszystkiego, co tylko w zasięgu wzroku... dieta poszła w niepamięć ;-)
No, ale... odwiedziliśmy pediatrę, by poznać diagnozę i tutaj zonk. Pediatra nie była pewna, czy to szkarlatyna, bo z objawów tylko wysypka, która w dodatku zniknęła z rąk i nóg, a pozostała na klatce piersiowej i pleckach, zaczerwienione gardło i "malinowy" język. Zleciła zajechać na pogotowie skonsultować wysypkę oraz pobrać krew na CRP.
Na pogotowiu lekarz również nie był pewny, zlecił więc pojawić się dnia następnego na kolejną konsultację u innego lekarza. Kolejna wizyta również nie wniosła nic nowego. Lekarz osłuchał, pooglądał, zbadał brzuch, węzły chłonne i stwierdził, że nie jest pewien, że to szkarlatyna, ponieważ ani węzły nie są opuchnięte, ani śledziona nie jest powiększona. No i nie ma temperatury.
No i pytanie o antybiotyk.. ponieważ, przy szkarlatynie jest konieczny, by wyeliminować powikłania po szkarlatynie: "może pani podać, jeśli pani chce"....
Chcę, nie chcę, a może jednak chcę, czy lepiej nie chcieć... hmmm.. wybór trudny ;)
Tak więc weekendowe wycieczki na pogotowie nie przyniosły wyczekiwanego efektu, nadal nie wiemy, czy to na 100% szkarlatyna...
Dziwna "choroba" zaintrygowała lekarzy, a Ty zadowolony mogłeś pobiegać w nowym miejscu, wchodząc w każde napotkane drzwi, celowo rzucając maskotkę w stronę rejestracji, by ukradkiem wtargnąć za kotarę i bramkę, oczarować panie szukając zabawki. Witałeś się z każdym napotkanym pacjentem, lekarzem, ratownikiem medycznym, pielęgniarką.
No i w ataku niechęci wracania do domu, wyszorowałeś podłogę szpitalną swoją kurtką... wiem, że jesteś dobrym i pomocnym dzieckiem, ale bez przesady!!!! następnym razem weźmiemy mop ze sobą ;)
No i tym oto sposobem, spotkanie integracyjne w Gliwicach, na które mieliśmy się stawić całą rodziną, ominęło Cię :(((
ale nie martw się, będą kolejne imprezy, zresztą, żeby się dobrze bawić, wcale nie trzeba do tego specjalnego święta światowego :P czy wielkiego spotkania integracyjnego, prawda Natuli?
No, to teraz się nadal obserwujemy i sprawdzamy co się dzieje (a nie dzieje się nic, więc nie wiem co myśleć o tej chorobie widmo - jak to żartobliwie określiła Twoja pani przedszkolanka :)) ).
------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------ Przekaż Natanielkowi 1% serca :)
KRS: 0000037904
cel szczegółowy: 6283 Szczepaniak Nataniel Robert
Zdrowiej chłopie, Nikoś za Ciebie się pobawił w Gliwicach, a ty z tatą w domu. Chociaż jak teraz pomyślę, to może faceci lepiej się bawili w domu bez mamy i młodszego brata ;)
OdpowiedzUsuńOjjj Graż, żebyś wiedziała :)
OdpowiedzUsuńFaceci byli zadowoleni :) Nie było największego zazdrośnika w domu, Nati miał wszystkie zabawki dla siebie, spokojnie mógł obiad zjeść, nikt mu do talerza nie dziubał... :) Zatem, sobota dla Natiego i taty mijała spokojnie.. do czasu aż wróciliśmy ;)