"Wiesz
Synu,
moje życie to nie kryształowe schody.
Sporo tu gwoździ i drzazg,
porysowanych stopni i miejsc nie wyłożonych dywanem,
- nagich.
Lecz nauczyłam się po nich piąć, sięgać podestów,
pokonywać zakręty, stąpając nie raz pośród ciemności, nie rozświetlonych nawet iskierką światła.
Więc chłopcze, nie cofaj się,
nie ustawaj w wędrówce,
wkrótce pokochasz ten wysiłek.
Nie zatrzymuj się, patrz,
- ja wciąż idę, wciąż się wspinam, choć moje życie to nie kryształowe schody."
źródło: Danielle Kennedy "Matka i syn"moje życie to nie kryształowe schody.
Sporo tu gwoździ i drzazg,
porysowanych stopni i miejsc nie wyłożonych dywanem,
- nagich.
Lecz nauczyłam się po nich piąć, sięgać podestów,
pokonywać zakręty, stąpając nie raz pośród ciemności, nie rozświetlonych nawet iskierką światła.
Więc chłopcze, nie cofaj się,
nie ustawaj w wędrówce,
wkrótce pokochasz ten wysiłek.
Nie zatrzymuj się, patrz,
- ja wciąż idę, wciąż się wspinam, choć moje życie to nie kryształowe schody."
Natulki, nasze schody właśnie nie są kryształowe, nieprawdaż? Kiedy wydaje
się nam, że już pokonaliśmy najgorsze stopnie, okazuje się, że przed nami
bardzo trudna i mozolna wspinaczka, stopnie, które wydają się być nie
pokonania...ale tak jak w tym pięknym wierszu, wspinamy się mimo wszystko i
próbujemy bo warto. Każdy kolejny schodek to nasz wspólny sukces synku :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz