Turnus ten zorganizował nam nasz ulubiony, jedyny w swoim rodzaju, OREW, w którym mam zajęcia w ramach Wczesnego Wspomagania Rozwoju.
Na turnus jechaliśmy niemal całą, silną grupą z WWR :) tak więc, byli moi przyjaciele z grupy, a mama miała u boku swoje odjechane koleżanki i zwariowanych kolegów :D Wszyscy szczęśliwi, zadowoleni, na całe 14 dni oddaliśmy się pracy połączonej z zabawą. A jak każdy wie, nad morzem jest co robić.
Oczywiście, czego mama się spodziewała, w drugą noc złapały mnie porządne duszności, ale mieliśmy wszystkie leki, cały sprzęt do inhalacji, więc po tygodniu uporaliśmy się z problemem i można było w 100% cieszyć się bieganiem, grą w piłkę, kąpielami słoneczno-morskimi i przyjaciółmi. Porządnie zmęczeni, po dwóch tygodniach wróciliśmy do szarej rzeczywistości.
Nie specjalnie chciałem się fotografować podczas pracy, tym bardziej, że mama musiała brać czynny udział w terapii, zdjęć z zajęć nie posiadam w galerii Sarbinowskiej, natomiast jest co oglądać, podczas gdy robiliśmy to, na co mieliśmy ochotę.
Odpoczynek podczas trasy :)
Babskie piśmidło.... czy ja wiem, czy ciekawe, ale z braku laku, dobre i to.....
Moja mama, spanikowana temperaturą morza :D
Wycieczka do Mielna... takim właśnie super pojazdem jechaliśmy :)
A w Mielnie, pokaz traktorów :) wow... lubię takie maszyny :)
Dom do góry nogami - polecam wszystkim, którzy chcą sprawdzić, jak tam ich błędnik :)
Tego chyba komentować nie trzeba :) Mama znad morza przywiozła dobre dwa kilogramy... jak były upały, jedliśmy lody, jak było chłodniej - gofry :D mniaaam
Dzień sportu i zabaw.... chusta klanza
Pierwsza godzina - niedźwiedź śpi; druga godzina - niedźwiedź chrapie; trzecia godzina - niedźwiedź łapieeeeeee
Chciałem za wszelką cenę udowodnić, że hula-hop'em to ja też potrafię kręcić :)
Kto szybciej dotrze z woreczkiem na głowie :D ??
No i to, co tygrysy lubią najbardziej :D szaleństwa plażowe :)
Kucykowo :) Każdy zwierz, duży, czy mały, to mój przyjaciel :) a kucykoterapia w centrum, była super :)
Dość chłodny zachód słońca, widać po moim ubiorze.... ale pięknie było :)
Kobieta mojego życia :D
<3
Dodam tylko, że jestem męskim odpowiednikiem zołzy :D
W drodze na turnus, nie pokusiłem się na bułki, które mama przygotowała... heelloołłł.... to były bułki z serem i wędliną. Kto by to jadł...
Za to, w drugim pojemniku były drobiowe kotlety, te chętnie całą drogę podgryzałem... bo ze mnie jest stu procentowy mięsiarz :)))
Na turnusie, natomiast, przez pierwszy tydzień na śniadania i kolacje jadłem tylko suchy chleb ziarnisty....
W drugim tygodniu brałem nóż i smarowałem masłem, więc postęp był...
Natomiast w ostatni dzień, poszalałem... to nie był jeden krok do przodu, a dobra mila :P Na posmarowaną kromkę, położyłem dwa plastry wędliny... i tak skonsumowałem.
W drodze powrotnej jadłem nawet bułki z żółtym serem i wędliną.
To, to już był mega postęp :)
Pokazałem mamie, że umiem, potrafię, jak chce.... a teraz, gdy po turnusie tylko wspomnienia zostały, znów wróciłem do swoich przyzwyczajeń i upodobań: suchy chleb :)
Dziękuję wszystkim za 1%, z którego został dofinansowany w pewnej części ten turnus :)))))))) :*
Oczywiście, Aguś :*
OdpowiedzUsuńAle sądzę, że najprędzej za rok.... za daleko, by tak sobie wyskoczyć... :)
Buziaczki dla Ewci :*
OdpowiedzUsuń