Co trzy miesiące powinniśmy się stawiać u endokrynologa.. nie zawsze to wyjdzie równo trzy miesiące, czasem ciut więcej ;) Nie mniej jednak, każda wizyta w przychodni, wiąże się zawsze z około dwugodzinnym oczekiwaniem w kolejce, pod gabinetem..
Tym razem, cała wizyta przebiegła ekspresowo.
Tak więc, godzina 12 odebrałam Cię z przedszkola, prędko
nocnik (pusto), dalej do samochodu i w drogę do Bielska, zaraz po wejściu na
korytarz przychodni, znowu nocnik (pusto).
Sądziłam, że w poczekalni "pooooosiedzimyyyy", więc na ten czas, po zarejestrowaniu się, a przed samym
wejściem do gabinetu, umówiłam się z koleżanką na szybką kawę (mieszka rzut
beretem od szpitala). W przychodni okazało się, że w gabinecie jest pacjent,
ale kolejki nie ma żadnej.. nie zdążyłam nawet książeczki nowej wyjąć, którą
specjalnie kupiłam na okazję czekania… Weszliśmy, jak to u lekarza, wywiad,
oględziny, pomiar wzrostu, wagi i sprawdzenie w siatkach centylowych. Nie
rośniesz w zastraszającym tempie.. ale na podstawie siatek, równomiernie, więc
stresu nie ma. Dostaliśmy skierowanie na pobranie krwi i USG tarczycy. Prosto z
gabinetu pod drzwi zabiegówki się udaliśmy. No i tutaj oczywiście cyrk.. bo
pobrać Ci krew nie jest sprawą łatwą. Cały Ty.. nawet żyłki się buntują i
chowają się.. ale za trzecim podejściem, udało się. Wyniki za tydzień, a USG
umówić trzeba w terminie pracy gabinetu USG.
Zaraz po wyjściu z zabiegówki, nocnik (pusto). Dalej
wykonałam telefon do koleżanki Asi i już po 10 minutach siedzieliśmy sobie wygodnie,
ja na kanapie, Ty na nocniku :P – i tutaj, BRAWO: siku ;)
W nagrodę było ciasteczko ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz