Wiesz Natulki.. przejrzałam bloga znajomej, której adopcyjna
córcia, również z zD, ma białaczkę.. ostatnio uaktywniła się i Ania jest w
szpitalu. Wszyscy się modlą o powrót Angel do zdrowia…
Trzymam kciuki za małą Anię i.. dziękuję Bogu, że Ty
masz tylko zD. To nic w porównaniu z ciężkimi chorobami, które towarzyszą całemu
zespołowi: np. ciężkie wady serca, białaczka, padaczka…
Twoje towarzyszki dają nam stabilność. Nie żyjemy jak na
huśtawce… nie martwimy się, czy jutro nie będzie nawrotu choroby, kolejnej
chemioterapii, poważnej operacji serduszka..
nie mamy tego typu zmartwień. Twoje wady towarzyszące pozwalają nam na marzenia o
wakacjach w przyszłym roku…
Nie myślałam tymi kategoriami, gdy usłyszałam diagnozę;
zespół Downa. Wtedy to zD był dla mnie nożem w plecy. Teraz widzę, że dla rodziców Ani, jak i
wcześniej Franka, który walkę przegrał (a może wygrał, bo już bez cierpień i
bólu fruwa po chmurach z innymi aniołkami) oraz innych rodziców, których dzieci
mają ciężkie wady towarzyszące, sam zD to nic. Za pewne zapominają o nim... Ale nie
zapominają codziennie podziękować, za kolejny dzień życia swojego Szkraba…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz